A jednak nam się udaje. Ania przynosi kilogramy makulatury, 3 paczki siana dla Szczeżujstwa, obwąchuje i zaznacza teren, instaluje co trzeba. Po drodze pyta mnie:
- Masz alkohol?
- Jakiś mam... ajerkoniak i nalewki...
A tu się okazuje, że to alkohol przez ch miał być. W dodatku 120%. Nie miałam. Ja bez fajerwerków, ale coś tam dziubnęłam. Przerobiłam wordową listę przekładów na tabelkę, nareszcie mogę zmienić marginesy. Odpisałam prof. Ax., co to próbuje się wykpić. I porozdzierałam trochę szaty po cichu, bo jakoś wizji pracy na razie brak. Ania poczytała własną tfurczość, coś wklepała i polazła. Ja zaś mocnym postanowieniem poczytania czegoś do egzaminu z dramatu zasnęłam słodko.
niedziela, 15 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz