Ania dalej czyta Rousseau, uzbrojona w różowy flamasterek. Ja porządkuję pliki i bibliografię, czytam parę xerówek i wypisuję z nich co lepsze kawałki. Czyli:
1) Ogrodziński o Petrycym
2) Bruckner o Petrycym
3) J. R. Kaczyński Problemy z Leukonoe
4) J. Zawadzki Horacy o języku i słowach
Dobrze jest! Nieco maniakalnie, ale dobrze.
sobota, 28 lutego 2009
niedziela, 22 lutego 2009
po raz drugi: w pozycji głównie horyzontalnej
Tym razem w sobotę. Ania czyta Rousseau, ja zdegustowana Leukonoe robię chwilowy skok w bok. Jako że właśnie przestałam rozpaczać nad egzaminem, co to nań nie dotarłam, i postanowiłam doczytać do niego co trzeba i spróbować się umówić z Krzysiem w okolicach Wielkiejnocy. Czytam więc Elowego Kocura, do tematu nr 3 o roli chóru w dramacie. I notatki śliczne robię. Szkoda, że nie kończę, i że brakuje części chyba najistotniejszej, czyli F: Funkcja chóru. Trzeba to skończyć.
niedziela, 15 lutego 2009
po raz pierwszy: rekonesans & próba generalna
A jednak nam się udaje. Ania przynosi kilogramy makulatury, 3 paczki siana dla Szczeżujstwa, obwąchuje i zaznacza teren, instaluje co trzeba. Po drodze pyta mnie:
- Masz alkohol?
- Jakiś mam... ajerkoniak i nalewki...
A tu się okazuje, że to alkohol przez ch miał być. W dodatku 120%. Nie miałam. Ja bez fajerwerków, ale coś tam dziubnęłam. Przerobiłam wordową listę przekładów na tabelkę, nareszcie mogę zmienić marginesy. Odpisałam prof. Ax., co to próbuje się wykpić. I porozdzierałam trochę szaty po cichu, bo jakoś wizji pracy na razie brak. Ania poczytała własną tfurczość, coś wklepała i polazła. Ja zaś mocnym postanowieniem poczytania czegoś do egzaminu z dramatu zasnęłam słodko.
- Masz alkohol?
- Jakiś mam... ajerkoniak i nalewki...
A tu się okazuje, że to alkohol przez ch miał być. W dodatku 120%. Nie miałam. Ja bez fajerwerków, ale coś tam dziubnęłam. Przerobiłam wordową listę przekładów na tabelkę, nareszcie mogę zmienić marginesy. Odpisałam prof. Ax., co to próbuje się wykpić. I porozdzierałam trochę szaty po cichu, bo jakoś wizji pracy na razie brak. Ania poczytała własną tfurczość, coś wklepała i polazła. Ja zaś mocnym postanowieniem poczytania czegoś do egzaminu z dramatu zasnęłam słodko.
sobota, 7 lutego 2009
falstart
...czyli "niedziela słabości i spania". Z mojej strony osiągnięcie w postaci odgruzowania domu i okolic okołoszczeżujskich. I ciasto upiekłam! Piszę maila do prof. Ax. i dziubdziam sobie plik z przekładami. Z częścią merytoryczną postanawiam (a raczej: Samosię postanawia) solidarnie zaczekać na Anię.
Subskrybuj:
Posty (Atom)