wtorek, 9 czerwca 2009

do roboty!

Koniec tego dobrego, zakładamy siodełka.
Najpierw do IPiN. Potem do Buwu albo na Koszykową, ew. BN, gdyby dało się tam znaleźć Marysię. Jeśli Buw, to uprzednio IFK - sprawdzić termin egzaminu. A może można tam zadzwonić? Potem terapia. Potem do domu z powrotem do literatury. Prozy, konkretnie rzecz biorąc. Greckiej, a może łacińskiej. W zależności od tego, co urodzi się przedtem. Do maila wolno spojrzeć dopiero przed snem. Przed! I nie kładziemy się po 23, bo jutro trzeba rano wstać.

Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Lekcję francuskiego, kochane pieniążki z kwestury, Buw i odwiedziny u wujka Czarka. A potem zęby w rękach pani Renatki i jeszcze jeden francuski na deser. A potem można już spać. Sprawdziwszy pocztę uprzednio, jakże bym mogła o tym zapomnieć...

Ewentualnie jeszcze - dziś po poczcie do kwestury, potem IFK, potem IPiN. Jutro prosto z Mariensztatu do Buwu - wygląda rozsądniej. I obiad z Czarkiem, zanim moja straszna pani zębistka dopadnie mnie w swoje szpony i uszczupli domowy budżet.

+ + + D Y S C Y P L I N A P O D S T A W Ą M I Ł O Ś C I + + +

czwartek, 4 czerwca 2009

jak to z majem było

1. Do przodu z literaturą JUŻ
- zajęcia 6, 13, 20, 27 V JUŻ!
- egzamin 6 V !!!!!!!!!!!!!!!!! SPAD NA CZERWIEC
- dramat kończę tematy !!!!!!! SPAD NA CZERWIEC

2. Do przodu z mgr JUŻ
- do 31 V piszę na brudno jeden rozdział pracy i wysyłam go dr O.
I/LUB
- załącznik z biogramami tłumaczy (to wersja light na wypadek nadmiaru bodźców okołoegzaminacyjnych). SPAD NA CZERWIEC

3. Szukam klepek brakujących JUŻ
- terapia 5 7 12 14 19 21 26 28 JUŻ
- 5 V dr K JUŻ
- 5 V badania (TSH) JUŻ
- 12 V dr K (wyniki)
JUŻ
- 15 V dni otwarte w LP Katowicka 18 JUŻ
- 26 V wtorek dr K 11:30 lub wcześniej JUŻ
- 29 V piątek p. Mirka!!! JUŻ
- 29 V piątek dr Olbryś 17:20 JUŻ
- dzwonię do Ewy JUŻ
- zapisuję się do endokrynologa (terminy!) SPAD NA CZERWIEC
- oraz do psy tamże (terminy!) JUŻ
- i/lub na Andersa (13 V) , JUŻ ale mało skutecznie, SPAD NA CZERWIEC

4. I napełniam skarbonkę żeby było za co szukać JUŻ
- !!! zaległe papierrrrrrry (spad spadów) do 3 V JUŻ
- !!! tel do cioci Staszki (jw) JUŻ
- w długi weekend przygotowuję Bodzanów JUŻ
- oraz tłumaczę obiecanego Heschla dla Czarka
- papierrrry FC zanim się zrobią zaległe (raport + program)
- 8-15 V styp MISH odbieram JUŻ
- 9 V (sobota) Bodzanów cz. 2 JUŻ
- 12 V max styp 2 zanoszę papierek JUŻ
- lekcji in potentia 32 (a in actu 14, czyli mniej niż 1/2): JUŻ
- x. Paweł 4 8 11 15 18 22 25 29 JUŻ
- Monika 4 11 18 25 JUŻ
- Robert 6 7 13 14 (20) 21 27 28 JUŻ
- portugalski 7 14 21 28 JUŻ
- Ewa 5 8 12 15 19 22 26 29 JUŻ

5. Last but not least, nie umieram od wydarzeń okolicznościowych i innych zaplanowanych katastrof dziejowych JUŻ
- Bodzanów cz. 2 JUŻ
- egzamin z literatury lub jego brak (zwłaszcza ten brak niestety) JUŻ

środa, 3 czerwca 2009

azymut

Znów zgubiłam właściwy azymut. Jeszcze jeden detour po drodze. Ale już-już-już dzielnie próbuję odzyskać właściwy kurs. Pomóż mi, panie Boże niewierzących heretyków... Prooooooszę. Chciałabym:
  • Uzyskać absolutorium w lipcu.
  • Złożyć pracę 1 września.
  • Przygotować lektury na egzamin i biurokrację.
  • Obronić się w terminie, czyli max. 30 września.
To jest plan maximum, boję się że coraz bardziej niewykonalny.
Bardziej realistycznie wygląda wersja optimum:
  • Uzyskać absolutorium w lipcu lub do 15 września (jeśli zostanie mi jakiś egzamin na wrzesień, ale to max jeden!!! a najlepiej w ogóle... i NIE walkowerem).
  • Złożyć podanie o przedłużenie studiów o 3 miesiące.
  • Złożyć pracę we wrześniu.
  • Przygotować lektury na egzamin i biurokrację.
  • Obronić się w październiku.
  • Pochwalić się tym faktem pani M. zanim wyjedzie i odtańczyć z nią taniec radości ;-))
Wolałabym za to uniknąć wersji minimum, ale jak się zdarzy, to dopust boży.
  • Uzyskać absolutorium do końca września.
  • Złożyć podanie o przedłużenie studiów o 3 miesiące przed 30 września.
  • Złożyć pracę w październiku.
  • Przygotować lektury na egzamin i biurokrację.
  • Obronić się do końca roku.
Byle nie dłużej. Proooooooooooooooooooooooszę... panie Mojsze Rabejnu, słyszy Pan? Obiecuję, że ze swojej strony dołożę w tym kierunku wszelkich starań. A zwłaszcza obiecuję, że jeśli jak dotąd starania te będą przybierały formę iść-i-padać to nie będę zapominać o ciągu dalszym, czyli z-padłych-wstawać. I tego się trzymać, bo-tego-trzymać-się-trzeba. Nie wiem tylko, ile czasu musi za każdym razem upłynąć od rozbicia nosa do wstania z podłogi. Mógłby Pan sprawić, żeby było go jak najmniej? Bo czas czuchra, naprawdę, time limited coraz bardziej. A ja się tym coraz bardziej stresuję.

Azymut zatem. Na Santiago. Dixi.
Dziś uporządkuję notatki z prozy i epiki/liryki i zaplanuję pracę na ten tydzień. A potem spróbuję ten plan zrealizować, zamiast efektownie i piruetem znowu upaść na nos. A Pan mi, Panie Boże, uprzejmie w tym pomoże, n'est-ce pas?