wtorek, 9 czerwca 2009

do roboty!

Koniec tego dobrego, zakładamy siodełka.
Najpierw do IPiN. Potem do Buwu albo na Koszykową, ew. BN, gdyby dało się tam znaleźć Marysię. Jeśli Buw, to uprzednio IFK - sprawdzić termin egzaminu. A może można tam zadzwonić? Potem terapia. Potem do domu z powrotem do literatury. Prozy, konkretnie rzecz biorąc. Greckiej, a może łacińskiej. W zależności od tego, co urodzi się przedtem. Do maila wolno spojrzeć dopiero przed snem. Przed! I nie kładziemy się po 23, bo jutro trzeba rano wstać.

Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Lekcję francuskiego, kochane pieniążki z kwestury, Buw i odwiedziny u wujka Czarka. A potem zęby w rękach pani Renatki i jeszcze jeden francuski na deser. A potem można już spać. Sprawdziwszy pocztę uprzednio, jakże bym mogła o tym zapomnieć...

Ewentualnie jeszcze - dziś po poczcie do kwestury, potem IFK, potem IPiN. Jutro prosto z Mariensztatu do Buwu - wygląda rozsądniej. I obiad z Czarkiem, zanim moja straszna pani zębistka dopadnie mnie w swoje szpony i uszczupli domowy budżet.

+ + + D Y S C Y P L I N A P O D S T A W Ą M I Ł O Ś C I + + +

czwartek, 4 czerwca 2009

jak to z majem było

1. Do przodu z literaturą JUŻ
- zajęcia 6, 13, 20, 27 V JUŻ!
- egzamin 6 V !!!!!!!!!!!!!!!!! SPAD NA CZERWIEC
- dramat kończę tematy !!!!!!! SPAD NA CZERWIEC

2. Do przodu z mgr JUŻ
- do 31 V piszę na brudno jeden rozdział pracy i wysyłam go dr O.
I/LUB
- załącznik z biogramami tłumaczy (to wersja light na wypadek nadmiaru bodźców okołoegzaminacyjnych). SPAD NA CZERWIEC

3. Szukam klepek brakujących JUŻ
- terapia 5 7 12 14 19 21 26 28 JUŻ
- 5 V dr K JUŻ
- 5 V badania (TSH) JUŻ
- 12 V dr K (wyniki)
JUŻ
- 15 V dni otwarte w LP Katowicka 18 JUŻ
- 26 V wtorek dr K 11:30 lub wcześniej JUŻ
- 29 V piątek p. Mirka!!! JUŻ
- 29 V piątek dr Olbryś 17:20 JUŻ
- dzwonię do Ewy JUŻ
- zapisuję się do endokrynologa (terminy!) SPAD NA CZERWIEC
- oraz do psy tamże (terminy!) JUŻ
- i/lub na Andersa (13 V) , JUŻ ale mało skutecznie, SPAD NA CZERWIEC

4. I napełniam skarbonkę żeby było za co szukać JUŻ
- !!! zaległe papierrrrrrry (spad spadów) do 3 V JUŻ
- !!! tel do cioci Staszki (jw) JUŻ
- w długi weekend przygotowuję Bodzanów JUŻ
- oraz tłumaczę obiecanego Heschla dla Czarka
- papierrrry FC zanim się zrobią zaległe (raport + program)
- 8-15 V styp MISH odbieram JUŻ
- 9 V (sobota) Bodzanów cz. 2 JUŻ
- 12 V max styp 2 zanoszę papierek JUŻ
- lekcji in potentia 32 (a in actu 14, czyli mniej niż 1/2): JUŻ
- x. Paweł 4 8 11 15 18 22 25 29 JUŻ
- Monika 4 11 18 25 JUŻ
- Robert 6 7 13 14 (20) 21 27 28 JUŻ
- portugalski 7 14 21 28 JUŻ
- Ewa 5 8 12 15 19 22 26 29 JUŻ

5. Last but not least, nie umieram od wydarzeń okolicznościowych i innych zaplanowanych katastrof dziejowych JUŻ
- Bodzanów cz. 2 JUŻ
- egzamin z literatury lub jego brak (zwłaszcza ten brak niestety) JUŻ

środa, 3 czerwca 2009

azymut

Znów zgubiłam właściwy azymut. Jeszcze jeden detour po drodze. Ale już-już-już dzielnie próbuję odzyskać właściwy kurs. Pomóż mi, panie Boże niewierzących heretyków... Prooooooszę. Chciałabym:
  • Uzyskać absolutorium w lipcu.
  • Złożyć pracę 1 września.
  • Przygotować lektury na egzamin i biurokrację.
  • Obronić się w terminie, czyli max. 30 września.
To jest plan maximum, boję się że coraz bardziej niewykonalny.
Bardziej realistycznie wygląda wersja optimum:
  • Uzyskać absolutorium w lipcu lub do 15 września (jeśli zostanie mi jakiś egzamin na wrzesień, ale to max jeden!!! a najlepiej w ogóle... i NIE walkowerem).
  • Złożyć podanie o przedłużenie studiów o 3 miesiące.
  • Złożyć pracę we wrześniu.
  • Przygotować lektury na egzamin i biurokrację.
  • Obronić się w październiku.
  • Pochwalić się tym faktem pani M. zanim wyjedzie i odtańczyć z nią taniec radości ;-))
Wolałabym za to uniknąć wersji minimum, ale jak się zdarzy, to dopust boży.
  • Uzyskać absolutorium do końca września.
  • Złożyć podanie o przedłużenie studiów o 3 miesiące przed 30 września.
  • Złożyć pracę w październiku.
  • Przygotować lektury na egzamin i biurokrację.
  • Obronić się do końca roku.
Byle nie dłużej. Proooooooooooooooooooooooszę... panie Mojsze Rabejnu, słyszy Pan? Obiecuję, że ze swojej strony dołożę w tym kierunku wszelkich starań. A zwłaszcza obiecuję, że jeśli jak dotąd starania te będą przybierały formę iść-i-padać to nie będę zapominać o ciągu dalszym, czyli z-padłych-wstawać. I tego się trzymać, bo-tego-trzymać-się-trzeba. Nie wiem tylko, ile czasu musi za każdym razem upłynąć od rozbicia nosa do wstania z podłogi. Mógłby Pan sprawić, żeby było go jak najmniej? Bo czas czuchra, naprawdę, time limited coraz bardziej. A ja się tym coraz bardziej stresuję.

Azymut zatem. Na Santiago. Dixi.
Dziś uporządkuję notatki z prozy i epiki/liryki i zaplanuję pracę na ten tydzień. A potem spróbuję ten plan zrealizować, zamiast efektownie i piruetem znowu upaść na nos. A Pan mi, Panie Boże, uprzejmie w tym pomoże, n'est-ce pas?

sobota, 23 maja 2009

WRESZCIE PO RAZ ÓSMY!!!!!!

Ha. Udało się! A znów się nie zanosiło... najpierw kalendarz nie sprzyjał bardzo, potem pogoda w sobotni poranek okazała się być lekko beznadziejna.... co w rezultacie wyszło nam na dobre. W końcu to jednak Ania dowlokła się do mnie, a ja w oczekiwaniu na nią zainstalowałam nawet office i open office i proofingi w tymże... W sumie wyszło całkiem produktywnie. Przeczytałam do końca Fedrę i jeszcze potem zrobiłam z niej notatki. A wieczorem notatki ze wstępu Podbielskiego do poetyki. Tak trzymać, dobrze jest!

piątek, 22 maja 2009

Fedro, och Fedro!

Droga do Buwu zaprawdę długą była. Rano fr z Ewą. Potem na piechotę Nowym Światem. Genialny pomysł zapisania się na USG tarczycy w alfie - zrealizowany. Jeszcze genialniejszy - spontanicznego pójścia na jogę na Foksal - takoż. W dodatku ekstra ta joga. Wychodząc z jogi niestety upłynniam 110 PLN w sklepie-galerii obok. Ehh. Wszystko z przeceny, wszystko okazyjne: dwa notesy po 15 zeta każdy, jeden z okładką z ziarenek kawy, drugi z kory, serwis do herbaty za 60 pln, to przecież wyjątkowa okazja, i czarka z łupiny kokosa. Niezbędne mi to wszystko jest. W dodatku nie mam się jak zabrać, więc zostawiam u pani i umawiam się że odbiorę za tydzień. Oraz opowiadam pani o targach w Lizbonie i już prawie ją przekonuję, że muszą na nie pojechać, a miminie ze sobą wziąć. Maniaaaaaaaaaaaaaa. Zakaz wstępu na targi w związku ze związkiem. Z Foksal po drodze na UW wstępuję do naleśnikarni. Uwalniam trzy książki, zabieram do torby ekologiczny talerz z otrębów dla Szczeża.

Wreszcie docieram do BSS na UW i nawet udaje mi się to przed zamknięciem. Pan drukuje ZUA od ręki. Azymut: Buw. W tymże najpierw załatwiam sprawę książek Ani: oddaję, notuję zawrotną kwotę, idę do reklamacji podpytywać o treść podania. Potem z Fedrą zalegam na trawie, dzwonię do taty, że będę tu czytać. A następnie patrzę w niebo i zmieniam zdanie. Jednak do domu, bo zaraz lunie. Pada po kropelce - do domu dojeżdżam, jestem tak zmęczona, że nic tylko paść. Fedry przeczytałam w sumie ze 30 stron, nie więcej. Mówiłam już gdzieś, że mania męczy, prawda? Męczy, zaiste.

Ojciec dzwoni, umawiamy się na Powązkach. Spacer w deszczu na imieninz Babci Hali. Umyłam grób Babci i Izy, błogosławiony deszcz, a Miś nawet za bardzo nie marudził. Rozstawiliśmy chryzantemy po kątach, wiśniową u Joasi, rudą u Izy, żółtkę u Babci i drugą rudą u wujka Witka. Azymut: dom. Stajemy na Burakowskiej, oprowadzam tatę po tajemniczym ogrodzie, prowadzę do Red Onion i pokazuję dobra wszelakie. Podobało się! Wreszcie doczłapujemy do domu z paką pod pachą. Do wieczora Miś walczy z materią elektroniczną, a ja robię jeść: makaron z cukinią i pomidorami, mniam mniam. Jej, jak ja dawno niczego nie ugotowałam! No i potem jak zwykle, czyli ja padam na nos, a tata już zaraz wychodzi. Nie jest źle, kładę się ciut po 23. Z działającym ruterem i nowiutkim monitorem, na którym udało się osiągnąć właściwą rozdzielczość. Do przodu!

czwartek, 21 maja 2009

aj laf axer

Czytając lektury do egzaminu z dramatu, w axerowej ksiązce "filolog w teatrze" przeczytałam, a raczej pochłonęłam rozdział o konstrukcji (lub raczej de-) prologu do Fedry Seneki. I przy całej intensywności maniakalnego odbioru świata, emocji i wrażeń estetycznych stwierdzam definitywnie: to jest GENIALNE. Mam ochotę rzucić wszystko, ściągnąć z netu tekst łaciński, usiąść z polskim obok, zamiast obrusu rozłozyc sobie mapę a obok odpalić na kompie zdjęcia z Piazza Armerina.......... Panie profesorze, to się panu udało. Żałuję, ze nie pochodziłam kiedyś na zajęcia "czytelnik jako aktor". Zabawa jest przednia a tekst ozywa. Gratiam tibi ago.

No ale nie. Będę się uczyć do egzaminu, a po mapie pojezdze sobie palcem kiedys tam. Moze zrobie ten prolog na egzamin mgr? Generalnie wczorajszych wybryków z panem Lechem juz jak na jedną manię wystarczy. Idę czytać Fedrę po polsku i artykuł Wesołowskiej.

środa, 20 maja 2009

wreszcie śśśroda

Nauczenie pana Lecha alfabetu jidysz oraz uświadomienie mu gdzie leży Birobidżan należało do czynności niezbędnych. No ale DOTARŁAM na zajęcia Krzysztofa i skserowałam dwa artykuły o Fedrze. Mania jest, ale nie jest źle!

wtorek, 19 maja 2009

po resecie

do Ewy tel 6701336

Zadzwoniłam. Dodzwoniłam się. Załatwiłam. Juhu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Z listy spraw do załatwienia spada więc:
- zapisanie się do alternatywnego psychiatry w ramach NFZ,
- dowiedzenie o możliwość terapii w ramach NFZ (np. w przychodni vitamed takowa jest, takoż w IPiN na Sobieskiego, i jeszcze w paru miejscach w Warszawie, np. w NZOZie na Andersa czy PZP przy szpitalu czerniakowskim, tudzież na Dolnej 42............) i
- ginekologggggg (cóż za pociągająca perspektywa)

Na uaktualnioną listę wskakuje za to:
- pójść do BSS po aktualne ZUA (max 28 V, czyli do przyszłego czwartku)
- 29 V przyszły piątek, 17:20, dr Olbryś (odwołać xiędza!!)
- 3 VI środa 19:15, dr Rogowski

Dzielna dziewczynka. Pozostaje tylko załatwić rzecz do końca, czyli nie zapomnieć nieszczęsnego ZUA i trafić odpowiedniego dnia w odpowiednie miejsce.

niedziela, 17 maja 2009

Prawie po raz ósmy po raz trzeci

Ughhhhhh tym razem ja acting-outujuę. Dom się do niczego nie nadaje, wino u Danusi dobre było, samozaparcia żeby się zwlec - brak. A fe.

piątek, 15 maja 2009

resssssssssssettttttttttttttttttttttttttttttt
needed.
pilnie.

kurde, nikt tego za mnie nie zrobi :((

niedziela, 10 maja 2009

poniedziałek, 4 maja 2009

długi weekend i pracy świętowanie

Do egzaminu z epiki i liryki

  • czytam Odyseję ks. I, II, III, IV, V, VI, VII, VIII, IX, X, XI, XII JUŻ

Do pracy

  • uzupełniam excelową tabelkę z dzienniczków JUŻ prawie
  • piszę raport FC XI-IV JUŻ prawie
  • piszę raport FC V-X 2008 JUŻ prawie

Dla siebie

  • dziubdziam case study JUŻ
  • czytam coś nie do szkoły JUŻ
  • kończę kwiatka niebieskiego i irysa JUŻ

Do poprawki (za ambitnie?)

  • czytam Odyseję ks. XIII, XIV, XV, XVI, XVII, XVIII, XIX, XX, XXI, XXII, XXIII, XXIV
  • czytam do końca Teogonię i Prace i dni
  • czytam notatki z Homera, Hezjoda i liryki (dziewczynki i moje)
  • czytam i robię notatki z Danielewicza

do natychmiastowej poprawki – emergency – wysyłam max w poniedziałek 4 V

  • program FC Robert XI-IV
  • dopisać w domu wyniki testu (taxi+raport) w raporcie

i do końca tygodnia (8 V)

  • program Robert V-XI
  • Planuję Bodzanów

czwartek, 30 kwietnia 2009

jak to z kwietniem było

1. Nie umieram od wydarzeń okolicznościowych OK
(referat, co go nie było, rozmowa z Su o lekturach w 2 częściach, pożegnanie z p. Ireną, święta!! w Boguchwale, warsztaty w Bodzanowie... dużo tego było, i łatwo nie było, ale przeżyłam; za to mało co poza tym niestety...)

4. Szukam klepek brakujących OK
(terapia x7, p. Irena, dr K+Ż)

3. Do przodu z literaturą -/+
(zajęcia 8 IV, primaaprilisowy referat, umówiłam się na egzamin u MZ)

5. I napełniam skarbonkę +/-
+ styp ok, drugi styp czeka
+ PIT
+ lekcje na 87%
+ raport marcowy
+ mail Robert PO KL zaległy
+ mail do FC i termin na papiery
- reszta papierów AWARRRRIA
- lekcje Ow 13%, z czego 10% OwNP!!

WPADKI
nie byłam na zajęciach 1 (CM), 22 i 29 IV i nie przeczytałam Tukidydesa zamiast odpuszczonych zajęć w prima aprilis
!!! 2x odwołałam rano lekcję - z Ewą 3 IV, lekcję z Robertem i portugalski 23 IV

KWIETNIOWE SPADY do poprawki
trzeba koniecznie ruszyć mgr
i poczytać do egzaminu 6 V
i pojawić się na zajęciach z literatury
odebrać klucze w towerze

MARCOWE SPADY na kwiecień a teraz NA MAJ
  • mgr
    • BUW stare druki obejrzeć!
    • i dane o tekstach-widmach
    • kończę załącznik z tekstami
    • BUW czytelnia (Łoś)
    • tworzę roboczy plan pracy
  • kochane pieniążki przyślijcie rodzice
    • dzwonię wreszcie do ciotki Staszki!!!!!!!
    • styp MISH odbieram
    • i z wieży
      • raporrrrt OTA zaległy barrrrdzo
      • książki oddaję
    • !!! papierrrry FC do 3 V
      • raporrrt IV-X
      • prrrrogram XI-III
      • następny rrraport XI-III
      • kolejny prrrrogram IV-X

cele na czwartek

legenda b.z. ostatni kwietnia dzień, więc spady spadną na marzec. Tfu, na maj... nie może spaść PIT ani mail o PO KL. Im mniej spadnie reszty, tym lepiej mi na duszy będzie.
  • OK wciąż NIE łapię doła, jutro wolne!
  • OK mail do Roberta PO KL(spad)!
  • OK liczę i wypełniam PIT!!!
  • OK wpadam na Andersa 29/244 po drodze
    • + dr Jarczewska - not possible
    • + p. Wisława Bieniak - neither; za to zapisałam się do psy na 13 V
  • OK 11 - PT
  • OK drukuję i sprawdzam PIT
  • + odbieram styp przed 13 w kwesturze --> nie, bo 8-15 maja
  • + nr konta na MISH? --> bez sensu
  • telefon Staszkaaaaa (spaaaad) !!
  • raport FC (spaddddd).....
  • dzwonię do Ewy (terminy!) 473 89 37 (?)
    • zapisuję się do endokrynologa (tyrologa?)
    • oraz do psy
    • a może też gin przy okazji
  • coś skubnąć do mgr??
    • kończę załącznik z tekstami
    • czytam do końca Hezjoda
  • OK 19 - terapia
  • OK tu max. wysyłam PIT!!!
No i jak? PIT wysłany, w dodatku przed 22 - to już victoria! W dodatku wypełniłam go na kompie programikiem GW i tym samym odkryłam, że jest to dużo przyjemniejsze. Z newralgicznych spadów - wreszcie poszedł mail do Roberta o PO KL. Portugalski ok, na terapii byłam. Z listy B - obniuchałam ZOZ na Andersa i zapisałam się do psy. Może przeżyję kolejną przypadkową wizytę... może się uodpornię... a może pani okaże się w dechę? Tak czy inaczej, jak nie posprawdzam, to nie będę wiedziała. Byłam też w kwesturze, ale pieniędzy nie dali, bo nie ten dzień miesiąca. Podreptać tam między 8 a 15 maja trzeba. Czyli np w przyszły piątek. Za to pani mnie uradowała informacją, że styp dają jeszcze za lipiec. Juhu! Coś szanowna Fortuna dla mnie ostatnio łaskawa jest, odpukać.

na maj spadają
  • telefon Staszkaaaaa (spaaaad) !!
  • raport FC (spaddddd).....
  • styp kwestura 8-15 V
  • dzwonię do Ewy (terminy!) 473 89 37 (?)
    • zapisuję się do endokrynologa (tyrologa?)
    • oraz do psy
    • a może też gin przy okazji
  • coś skubnąć do mgr??
    • kończę załącznik z tekstami
    • czytam do końca Hezjoda

środa, 29 kwietnia 2009

cele na środę

  • OK NIE łapię doła
  • !!! PIT wypełnić, łamiąc tradycję!
  • telefon Staszkaaaaa! (spad)!!
  • mail do Roberta PO KL(spad)!
  • raport FC (spaddddd).....
  • 11:30 - literatura
  • OK research PKP w kwestii Żarek
  • OK 18 - FR Monika
  • dzwonię do Ewy (terminy!) 473 89 37 (?)
    • zapisuję się do endokrynologa (tyrologa?)
    • oraz do psy
    • a może też gin przy okazji
  • i/lub na Andersa (terminy!) 22 831 49 96
    • dr Jarczewska
    • p. Wisława Bieniak

wtorek, 28 kwietnia 2009

cele na wtorek

legenda jak wczoraj.
  • OK !! przed 8 mail do FC (spad)
  • OK 8:30 - FR Ewa
  • OK odebrać wełnę z chłodnej?
  • !! dzwonię do ciotki Staszki (spad)
  • mail do Roberta PO KL
    • OK piszę wypracowanie
    • i wysyłam je
  • raport FC
  • dzwonię do Ewy (terminy!) 473 89 37 (?)
    • zapisuję się do endokrynologa (tyrologa?)
    • oraz do psy
    • a może też gin przy okazji
  • i/lub na Andersa (terminy!) 22 831 49 96 albo wpadam tam po drodze? 29/244
    • dr Jarczewska
    • p. Wisława Bieniak
  • OK 15:30 - terapia
  • OK potem - CioGo i szczeżujski mlecz
  • OK last but not least NIE łapię doła
Z maniakalnie niezaplanowanych zboczeń z kursu - zrobiłam szczeżujskie zakupy pod Halą, gdzie oprócz uzasadnionego zielska w mało uzasadnionych ilościach udało mi się kupić tylko parę pasiastych zakolanówek (13 PLN), wściekle zielone rajstopki w kolorze wiosny (8,5) i pęczek krzywych róż (10). Uprzednio zaś upłynniłam na wełnę 60 PLN miast zaplanowanych 40. Czyli z wyjętych po drodze na Chłodną 120 zł, które po dodaniu do uprzednio posiadanych 20 miały starczyć na wełnę, terapię i jeszcze zostać 30 w portfelu - oczywiście nie zostało nic. Tjaaa. Na tym polega mania. Post factum uświadomiłam sobie, że zakupy też trochę bez sensu w perspektywie mlecza, ale trudno - będzie miała Ruda ucztę, a może i dla mnie coś skapnie. Byłam u mamy i dałam się nakarmić kluseczkami, dzwoniąc do Wuja Mara. W domu nie miałam już siły usiąść do kompa, pocieszyłam się chwilę wełną i padłam na 40 minut zamknąć oczy. Czemu, uch czemu ta mania jest taka męcząca?

Wracając od pani Marysi zaliczyłam 1) cepelię i 'błyskotliwą' pogawędkę z mało rozmowną panią, plus obejrzałam dogłębnie bolesławce wszelakie, tornistry i torebki oraz genialną wystawę na piętrze; 2) Sarenkę - takoż torebki, acz szybciej i wreszcie 3) papiernik, w którym udało mi się zostawić jedynie 20 PLN zyskując w zamian wymazywacz do atramentu niebieskiego i drugi do różowego oraz naboje w kolorze różowym, turkusowym i brązowym. Co biorąc pod uwagę fakt że pióra w rękach nie miałam od jakichś 4 lat było mi zaiste niezbędne. Potem jeszcze oświadczyłam się pani w sprawie pracy i byłam w tej kwestii tak przekonująca, że pani wpadła na pomysł hurtowni szukającej pracowników i dała mi na nią namiary. Tjaaaaa. Na tym też polega mania, choć pani M. okrutnie dziś zaprzeczyła mojemu samozadowoleniu z prezentowanej elokwencji i zdolności perswazyjnych, twierdząc, że jest to raczej moje odczucie niż fakt. Że ona ma wrażenie, że gada do ściany, bo ja nadaję jak nawiedzona i ani jej nie słucham, ani nie daję dojść do słowa, tak bardzo jestem przekonana o słuszności swoich poglądów i tak mi zależy, by ją przekonać. Hm. I na tym również p0lega mania.

A z drugiej strony, gdy jej mówię, że jestem na lekkiej górce, natychmiast próbuje zaprzeczyć. W drodze powrotnej dopada mnie myśl nie bardzo oryginalna, że - podobnie jak z depresją - tego doświadczenia chyba nie da się opowiedzieć komuś, kto na własnej lub partnera / rodzica / dziecka skórze sam nie przeżył. Czego generalnie życzyć nie należy. Czyli pogodzić się ze świadomością, że 'normalsi' zwyczajnie nie mają szansy (możliwości) mnie zrozumieć? Że mogą mi tylko wierzyć, gdy opowiadam - lub nie? Że cierpienie jest prawdziwe? Że to nie brak woli i inna ucieczka przed odpowiedzialnością? Pewnie co drugi w to nie uwierzy. A jednak tak jest i to jest moja prawda. Trudne to..........

Potem jeszcze spacer piechotą od metra Wawrzyszew do wuja. Przedreptałam dziś w sumie ładnych parę kilometrów, wbiegłam na czwarte piętro po schodach, nie wspominając o sprincie, jaki uprawiają moje szare komórki od 3 nad ranem na nogach. A z listy spraw zaplanowanych kilka wciąż nietkniętych, w tym z kategorii emergency telefon do Staszki - ważny i zaległy bardzo i również z listy A - mail PO KL i raport FC. Poważne problemy z goal oriented activity - to też wyznacznik manii. Jestem cholernie zmęczona.............................
i... jak zawsze boję się switcha w drugą stronę.....................................

Bądź błogosławiony Panie, Boże nasz, Królu Wszechświata, który dajesz odwagę wątpiącym, nawet jeśli modlą się do Ciebie nie wiedząc, czy wierzą. Proszę, poproś ode mnie aniołów, by wzięli mnie na ręce, proszę, bądź moim cieniem, by nie poraziło mnie słońce za dnia ani księżyc wśród nocy. Pozwól mi schronić się w cieniu twoich skrzydeł i uwierzyć, że będziesz czuwał nad moim wyjściem i powrotem, teraz i po wszystkie czasy. Że będę chodzić po wężach i żmijach, a lwa i smoka podepczę. Niech mnie Twój dobry duch prowadzi po bezpiecznej równinie. Głośno wołam do ciebie, a ty mi proszę odpowiedz ze swej świętej góry. Nie bój się, robaczku Jakubie - Bądź dla mnie skałą schronienia, warownią która ocala. Pozwól odchodzić i wracać do ciebie jak syn marnotrawny. Ofiarą bowiem ty się nie radujesz, a całopalenia, choćbym dał, nie przyjmiesz. Boże, moją ofiara jest duch skruszony, pokornym i skruszonym sercem ty, Boże, nie gardzisz. Panie, okaż Syjonowi łaskę w swej dobroci, odbuduj mury Jeruzalem........ Amen, czyli enter, jak mawiała pani Profesor.

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

i po poniedziałku

z rubryki "nie ma zmiłuj"
raporrrt nr 1 i mail - OK
PIT - jeszcze poszukam - OK
raporrrrt nr 2 i mail

z listy A
brak doła - OK
lekcja - OK
omawiam PO KL z Martą - OK
zdobywam telefon do Staszki - OK
jeszcze trzeba zadzwonić!!

Z listy B próbowałam dzwonić do Ewy i na Andersa, ale nieskutecznie, czyli rezultatu brak. Do Ewy trzeba zadzwonić wcześniej, a na Andersa może prościej się przejść? Spoza list - spędziłam pół dnia w necie, a nawet cały. Pogadałam z Kasią. Jadłam jak człowiek a nie anorektyczka.

Hm. Bilans niby nie ujemny, ale żeby specjalnie dodatni to też nie powiem. Może jeszcze znajdę te PITy chrzanione, a jutro rano wysmażę nieszczęsny mail? Wtedy byłabym w plecy tylko o tel do Staszki... a jak z nią pogadam, to mnie będzie mniej odrzucać od raportów, bo przecież to acting-out strachu ewidentny. Tak przynajmniej będę miała jasność. Tak czy siak, te papiery im zrobić trzeba, niezależnie od kasy nieszczęsnej.

cele na poniedziałek

!! nie ma zmiłuj, ważne i megazaległe
to koniecznie
to jak zostanie mi czasu
  • OK NIE łapię doła
  • OK 9 - FR x. Paweł
  • cholerrrrrne papierrrry
    • OK tuuuu
      • OK !! raporrrt marzec
      • OK wysyłam ten raport
      • OK raport kwiecień
    • i taaaaam
      • przynajmniej odpowiadam na mail przed 16
      • !! raporrrt lato
      • wysyłam ten raport i deklaruję że resztę dostaną do końca tygodnia
      • plan zima
      • raport zima
      • plan lato
  • ciotka Staszka!!! bo mnie zamkną cholera jasna albo zbankrutuję
    • OK numer od Marty 698 613 266
    • i użytek z tego numeru robię!
  • OK umawiam się z Martą i Lipką na rozmowę o PO KL (może wt? ew. dziś albo przez telefon, środa nie mam jak a czwartek to za późno) - przez telefon
  • piszę mail do Roberta FC o ustaleniach z Martą
  • dzwonię do Ewy (terminy!) 473 89 37 (?)
    • zapisuję się do endokrynologa (tyrologa?)
    • oraz do psy
    • a może też gin przy okazji
  • i/lub na Andersa (terminy!) 22 831 49 96
    • dr Jarczewska
    • p. Wisława Bieniak

  • !!! szukam koszulki z PITami

i na ostatni tydzień kwietnia

Jak mi już tak dobrze idzie w pobodzanowskiej manii, to może jeszcze zaplanuję ten tydzień. Bo w zasadzie co to za podsumowanie kwietniowych dokonań na cztery dni przed końcem kwietnia? Jeszcze nie wszystko stracone. Spróbuję zmniejszyć choć trochę rozmiar punktu pt "WPADKA". A zatem:

1. OK Nie umieram od wydarzeń okolicznościowych i innych zaplanowanych katastrof dziejowych
- zasadniczo już nic się nie powinno wydarzyć, ale nie umieram i próbuję nie złapać postmaniakalnego doła lub nie dać mu się za bardzo usidlić

4. OK Szukam klepek brakujących
OK - terapia 28 wt 30 czw
- dzwonię do Ewy, zapisuję się do endokrynologa (terminy!)
- oraz do psy tamże (terminy!)
OK - i/lub na Andersa (terminy!)
OK - CioGo i szczeżujski mlecz 28 wt!

5. I napełniam skarbonkę żeby było za co szukać
OK - raporrrrrt nieszczęsny
OK - mail z raportem
OK - mail do FC z pokajaniem się
OK - PIT !!!!!
OK - x. Paweł 27 pon
OK - umawiam się z Martą i Lipką (może na wt?)
OK - Ewa 28 wt
OK - mail do Roberta FC o PO KL (do śr)
OK - Monika 29 śr
OK - portugalski 30 czw
- rrrreszta papierrrrrów
- dzwonię do cioci Staszki!!!
- styp MISH odbieram albo donoszę im nr konta

2. Do przodu z mgr
- kończę załącznik z tekstami

3. Do przodu z literaturą
- zajęcia 29 śr
- czytam do końca Hezjoda

Co w przełożeniu na dni tygodnia przedstawia się następująco:


PONIEDZIAŁEK
  • OK NIE łapię doła
  • OK 9 - FR x. Paweł
  • cholerrrrrne papierrrry
    • tuuuuu
      • OK raporrrt marzec
      • raport OTA
    • i taaaaam
      • OK mail i ustalam termin
      • raporrrt lato
      • plan zima
      • raport zima
      • plan lato
  • dzwonię do cioci Staszki bo mnie zamkną albo się nie wypłacę!!!
  • OK umawiam się z Martą i Lipką na rozmowę o PO KL (może wt? ew. dziś albo przez telefon, środa nie mam jak a czwartek to za późno)
  • dzwonię do Ewy (terminy!)
    • zapisuję się do endokrynologa (tyrologa?)
    • oraz do psy a może też gin przy okazji
  • i/lub na Andersa (terminy!)
    • dr Jarczewska
    • p. Wisława ?
  • OK !!! szukam koszulki z PITami

WTOREK
  • OK NIE łapię doła
  • OK 8:30 - FR Ewa
  • potem - styp odbieram w kwesturze i/lub donoszę nr konta na MISH
  • OK potem - Ingafor dziewczyny? albo przez tel PO KL dla FC
  • potem - najlepiej od razu mail do Roberta
  • OK 15:30 - terapia
  • OK potem - CioGo i szczeżujski mlecz

ŚRODA

  • OK NIE łapię doła
  • OK tu max mail do Roberta PO KL
  • 11:30 - literatura
  • OK 18 - FR Monika !!!
  • OK tu max znaleźć PITy

CZWARTEK
  • OK wciąż NIE łapię doła, jutro wolne!
  • OK 11 - PT
  • potem - Buw?
    • kończę załącznik z tekstami
    • czytam do końca Hezjoda
  • odbieram klucze
  • OK 19 - terapia
  • OK tu max wypełniam i wysyłam PIT!!!!

niedziela, 26 kwietnia 2009

cele na maj

1. Do przodu z literaturą
- egzamin 6 V !!!!!!!!!!!!!!!!!
- zajęcia 6, 13, 20, 27 V
- dramat kończę tematy !!!!!!!

2. Do przodu z mgr
- do 31 V piszę na brudno jeden rozdział pracy i wysyłam go dr O.
I/LUB
- załącznik z biogramami tłumaczy

3. Szukam klepek brakujących
- terapia 5 7 12 14 19 21 26 28
- 5 V dr K
- 5 V badania (TSH)
- dzwonię do Ewy, zapisuję się do endokrynologa (terminy!)
- oraz do psy tamże (terminy!)
- i/lub na Andersa (terminy!)

4. I napełniam skarbonkę żeby było za co szukać
- w długi weekend przygotowuję Bodzanów
- oraz tłumaczę obiecanego Heschla dla Czarka
- 9 V (sobota) Bodzanów cz. 2
- 12 V max styp 2 zanoszę papierek
- styp MISH odbieram albo donoszę im nr konta
- x. Paweł 4 8 11 15 18 22 25 29
- Monika 4 11 18 25
- Robert 6 7 13 14 20 21 27 28
- portugalski 7 14 21 28
- Ewa 5 8 12 15 19 22 26 29

5. Last but not least, nie umieram od wydarzeń okolicznościowych i innych zaplanowanych katastrof dziejowych
- Bodzanów cz. 2
- egzamin z literatury

Lekcji zaplanowanych 32 + Bodzanów.
Ciekawe, ile z tych 2084 wyjdzie.
Terapia 8x =560 + leki 150 = 710

Prawie po raz ósmy

Dobre chęci były, po obu stronach. Okoliczności nazwijmy to - wyższe, lub też niższe. Sama na placu boju nie bardzo się posunęłam do przodu, ale za to zrobiłam Dużo Pożytecznych Rzeczy. Np. schowałam słowniki do biblioteki po wczorajszych warsztatach, a to oznaczało konieczność definitywnego jej przemeblowania (dlaczego to działa tak, że wyjąć książkę można zawsze, ale włożyć z powrotem już niekoniecznie? kto podkrada miejsce na półkach?). Dawno to już trzeba było zrobić, i na chwilę jest ładnie i nic nie spada znikąd na głowę. Powiesiłam na biegunach sprawozdanie z dnia wczorajszego. I sprzątnęłam chlewik króliczy (sic!) z wymyciem kuwety (sik!) włącznie, wyniosłam śmieci (sic, sic, sic!) i pobawiłam się dla odmiany tym razem w ogrodniczkę. Na świeżym powietrzu. Oraz uwaga uwaga przed chwilą zapłaciłam zaległe rachunki, te bardziej (z pogróżkami) i te mniej (kwietniowy telefoniczny, tylko 2 dni po czasie!). Nie zapomniałam też łyknąć prochów i się nakarmić całkiem a całkiem pożywną strawą, co za sprawą Lipki znalazła się w piątek mojej lodówce. Aaa, last but not least: odbyłam telefoniczne konferencje z każdym z rodzicieli oraz z wyżej wspomnianą Lipką i do tego imieninowo ścignęłam wuja Mara, składając w imieniu Szczeżujstwa zamówienie na mlecza. Gdyby mi się jeszcze raport towerowy napisał, to mimo braku postępów naukowych byłabym dniem dzisiejszym w pełni usatysfakcjonowana. Miłe, drogie Samosię...?

sobota, 18 kwietnia 2009

Po raz siódmy

No właśnie. Byłyśmy, obie. A. tfurczo, ja mniej. Ale przeczytałam kawałek Teogonii i dowiedziałam się, że Afrodyta tak naprawdę narodziła się ze spermy nieszczęsnego Uranosa, a Medea znaczy tyle, co man's genitals. Hm. Jak to ujęła A. - chujka? Naprawdę?

środa, 8 kwietnia 2009

wreszcie tendencja zwyżkowa

Bo dziś dla odmiany udało mi się dotrzeć na zajęcia z literatury i był to Krzyś. Na tapecie Sofokles i Król Edyp, którego czytałam w dodatku. Przegapiłam Agamemnona, ale też go czytałam. I sprawdzian z pojęć mnie ominął, ale dostanę drugą szansę na zajęciach najbliższych. Postaram się ich NIE ominąć. A za dzisiaj - juhu!

niedziela, 5 kwietnia 2009

buu :(

Rano powieki ciężkie okrutnie i zapałki daleko. Czekając na smsa korzystam więc z grasse matinee. A tu nic. Hm. Może ją coś wessało? Postawa naukowa nakazywałaby nie zważając na okoliczności usiąść do Horacego. A tu duch ochoczy, ale ciało słabe... buuu :(

Po południu dzwoni ojciec, że jeszcze grzebie w przyszłościowo Aninym laptoku, i czy może jeszcze chwilę pogrzebać. Ja mu na to, że delikwentka póki co zaginęła w przestrzeni kosmicznej. Sprawdziwszy zaś misiowymi palcami przez telefon maila odkrywam pytanie z czwartku, com je nieświadomie zignorowała: zlotowlosa izoldo / czy my w sobote sie bedziemy doksztalcac czy w niedziele? pokrecilo sie mi. Przepraaaszam! Eh, ciężko, ciężko, gdy netu w domu brak. Odwyk jakiś, czy co? Tata zadowolony wraca do zabawy laptokiem, ja zdegustowana brakiem swej naukowej postawy i trochę zaniepokojona nieznanym losem współtowarzyszki niedoli idę na spacer na Powązki. Pachnie wiosną.

Tę niemoc warto by odpracować jakoś, bo za tydzień święta i znowu kicha. Coś nam się grupa wsparcia rozjeżdża.... ale wiosna jest i poprawimy się. Howgh. Niniejszym postanawiam.

sobota, 4 kwietnia 2009

awaria komunikacyjna

Sprawdziłam maila w czwartek po południu, i potem w piątek już nie. A tu się okazało mocno post factum, że mnie A. mailowo ścigała z pytaniem o weekend. Trochę mniej post factum, ale też ze 2h, odkryłam pościgowego smsa, co go byłam i przespała. Hallo, czy my sobotniujemy, czy niedzielniujemy w ten weekend? Zawstydzona oddzwaniam więc precyzując, że planowałyśmy niedzielniować. A. w ferworze porządków mówi, że to ją bardzo urządza i brzmi całkiem dziarsko. Wracam więc do nory pod kołdrę, myśląc, że jutro mnie spod niej wyciągnie.

środa, 1 kwietnia 2009

prima aprilis

Rano FR z Robertem, potem siedzę w FC w necie. Leń mnie dopada i uznaję, że bez zajęć Mielczarskiego przeżyję - postanawiam dzielnie, że zamiast tego pójdę do domu i przeczytam Tukidydesa z tej okazji. Hm, warto by dotrzymać tego chlubnego postanowienia. Po południu wizyta u dr K-Ż, dobra, choć zapomniałam ją zapytać o kilka spraw. A w ogóle to sto lat temu zapisywałam się na 1 IV z referatem o liryce archaicznej, żartując, że to będzie prima aprilis. I wyszło na moje, bo tydzień temu wylądowałam w IFK i okazało się, że nastąpiło przetasowanie terminów. Tym sposobem mój referat przeminął z wiatrem. Co z jednej strony jest miłe, a z drugiej mało konstruktywne. Cóż. Ananke kai hoi theoi ouk makhesin, czy jakoś tak.

jak to z marcem było

ZROBIŁAM

1. Plan na drugi semestr OK
(drukuję, podpis Su , składam, legitymacja, konto w Buwie)

3. Pełzam do przodu z literaturą OK
(zajęcia 4, 11, 25 III, referat, pytam dr Z. o egzamin, rekonesans w BON)

4. Szukam klepek brakujących OK
- terapia x9, zapisuję się do p. Ireny, umawiam się do dr K-Ż, i do psy na UW, 20.03 psy UW,- 31.03 dr K, cele na kwiecień

2. Ruszam do przodu mgr +/-
(spotykam się z dr O., papier do Buw, BUW stare druki katalog, odkopuję brakujące teksty)

5. I napełniam skarbonkę +/-
- styp 2 zanoszę papierek
- x. Paweł 4x (6, 13, 17, 20), 1xOsNP (24), 4xOsP (2, 9, 27, 30)
- Monika 4x + 1xOsNP
- Robert 2x +1xOsNP + 5xOsP
- portugalski 2x
- Ewa 1x (13)+ 3xOsP (6, 27, 30)+ 1xOwNP(20)
- ! Towerrrrr odzywam się
- Buw książki
- FC dzienniczki

WPADKI
nie byłam na zajęciach 18 III
odwołałam rano lekcję z Robertem 18 III

WPADKA TOTALNA
nie polazłam na fr z Ewą i nie odwołałam go 20 III

DO POPRAWKI W KWIETNIU
- BUW stare druki obejrzeć! +/-
- i dane o tekstach-widmach +/-
- kończę załącznik z tekstami +/-
- BUW czytelnia (Łoś)
- tworzę roboczy plan pracy
- styp MISH odbieram ups
- ! raporrrrt zaległy barrrrdzo ups
- ! książki oddaję ups
- ! drrrugi raporrrt ups
- ! prrrrogram takoż ups

poniedziałek, 30 marca 2009

przeżyłam

...rozmowę z Su o lekturach i okolicach. Było to jedno z bardziej traumatycznych doświadczeń ostatnich czasów i pytanie, czy warto, jak zwykle pozostaje otwarte. No ale cóż, sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało. Byłoby pięknie zaliczyć Homera _przed_ obroną w ramach siurprajzu, ale to się obaczy. Po kolei. Najpierw literatura, potem praca, potem lektury na egzamin. Potem Homer. Co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Wniosek dodatkowy: trzeba porozmawiać z dr O o papierkach wszelakich i zapytać o te lektury.

sobota, 28 marca 2009

po raz szósty

A za to dziś skutecznie, pomimo niespodzianek lokalizacyjnych. Ja dla odmiany zdradzam Horaca z Homerem przed poniedziałkową konfrontacją z Su, Ania chyba wierna Rusowi. Nie jest to najbardziej efektywne z naszych spotkań, za to całkiem miłe. Ciepło na dworze, kościół za oknem i obiad pyszny. Z planów kinowych wyszła lekka kicha, no ale nie można mieć wszystkiego może? Napisane więc 2 zdania, przeczytane 7 wersów. Ryjem i do przodu. Oby do przodu. Tempo mniej istotne.

czwartek, 26 marca 2009

do przeczytania w kwietniu

  • Homerusa
    • Iliada
    • Odyseja.
    • Hymny (prawie homeryckie)
  • Hezjoda
    • Teogonia.
    • Prace i dni.
    • Tarcza.
  • Liryka starożytnej Grecji
    • liryka chóralna
    • liryka monodyczna
    • elegie
  • Antologia liryki aleksandryjskiej
    • Kallimach
  • Teokryta
    • Sielanki.
  • Katullusa
    • Poezje (BN) w przekładzie pani profesor :)
  • Horacy wiadomo co.
  • Satyry:
    • Horacego
    • Persjusza
    • Juwenalisa
  • Wergiliuszowa
    • Eneida
    • Bukoliki i georgiki.
  • Elegie rzymskie
    • Owidiusz
    • Propercjusz
    • Tibullus
  • Lukrecjusza
    • O naturze wszechrzeczy ks. I z komentarzem.
  • Owidiusza - uwaga, z niego MZ doktorat!
    • Metamorfozy
    • Sztuka kochania
  • Marcjalisowe
    • Epigramy.

oraz omówienia (minimum przyzwoitości)

  • Danielewicza & Bartol Epigram grecki i łaciński w kulturze Europy.
  • Artykuł Łuka o eposie rzymskim.
  • M. Zagórskiego Bogowie mieszkają na Palatynie, Kraków 2006, rozdział II i III.

o LGS t. 1 s. 41-626 nie wspominając :(

Buuu.
Dużo tego.
A w czerwcu będzie dwa razy tyle :((((((
Do boju zatem.

Inauguracja poniekąd

Samprasarana się niniejszym inauguruje. I kaja za niespisanie celów (moja wina) oraz niepisanie (niewina, bo net nie działał).

Cel na najbliższych tydzień to: zagoić kończynę prawą niezbędną do spisania celów oraz pisać cele, ponieważ Drugikoniecświata ma rację, że pogania.

Dixi. Albo raczej: scripsi.

środa, 25 marca 2009

uhu!

Umówiłam się na egzamin z liryki u MZ w tygodniu po weekendzie majowym. Czyli wychodzi środa 6 maja. Czasu mało, do roboty! I udało się bez papierków o brakujących klepkach na szczęście. dr Z jest słodki, definitywnie. Ale lektur dużo :(

cele izowe na kwiecień

1. Nie umieram od wydarzeń okolicznościowych i innych zaplanowanych katastrof dziejowych
- 1 IV referat z literatury JUŻ :)
- 9 IV pożegnanie z p. Ireną
- 12-13 IV święta w Boguchwale (co z Rudą?)
- 25 IV warsztaty Bodzanów

2. Do przodu z mgr
- do 30 IV piszę na brudno jeden rozdział pracy i wysyłam go dr O.

3. Do przodu z literaturą
- zajęcia 1, 8, 22, 29 IV
- referat 1 IV poezja archaiczna JUŻ :)
- do Świąt podejmuję decyzję w kwestii terminu egzaminu (walczyć o termin przez BON czy nie?) JUŻ
- do 30 IV przygotowuję lektury do jednej części (dramat jeśli w lecie, co inszego, jeśli ktoś się zgodzi przyjąć wcześniej) --> epika i liryka

4. Szukam klepek brakujących
- terapia 2 7 9 (?) 14 16 (?) 21 23 28 30
- 1 IV dr K-Ż UW
- 2 IV max rozmawiam z panią M o pożegnaniu z p. Ireną i zastanawiam się, co chciałabym jej na do widzenia powiedzieć
- 8 IV max wymyślam i materializuję jakiś prezent
- 9 IV (Wielki Czwartek) o 17 p. Irena
- 28 IV dr K?
- kiedy badania (TSH)?
- dzwonię do Ewy, zapisuję się do endokrynologa (terminy!)
- oraz do psy tamże (terminy!)
- i/lub na Andersa (terminy!)

5. I napełniam skarbonkę żeby było za co szukać
- 7 IV max styp 2 zanoszę papierek
- styp MISH odbieram albo donoszę im nr konta
- max do świąt przygotowuję Bodzanów
- 25 IV (sobota) Bodzanów cz. 1
- x. Paweł 3 6 10 13 17 20 24 27
- Monika 6 13 20 27
- Robert 1 2 8 9 15 16 22 23 29 30
- portugalski 2 9, 16 23 30
- Ewa 3 10 17 24

obiecanki cacanki :(

Obiecała Samprasarana, że powiesi swoje cele (accusativus pluralis masculini? generis?) na 2009, żeby moim było po drodze do Santiago weselej. I że będzie do mnie pisać maile. Obiecanki cacanki, a drugiemukońcowiświata smutno. Buuu.

niedziela, 22 marca 2009

po raz nieomalże szósty

A jutro, czyli dziś, było futro i nastąpiły komplikacje. W wyniku których dzień wagarowicza w drugim dniu wiosny obszedł był swoje poprawiny. Nie jest Leukonoe dumna z tego za bardzo, ale aura zupełnie zapomniała, w jakim metrum odczytać powinna solvitur acris hiems i zawstydzona blondyna schowała nos pod kołdrę. Z mocnym postanowieniem poprawy.

sobota, 21 marca 2009

dzień wagarowicza

- Ahem, czy możemy jutro zamiast dziś? Tak jakby zaspałam... - bzyknął do mnie sms z położonej obok poduszki komórki, w porze dopiero co popołudniowej. Starając się trafić w odpowiednie klawisze odpowiedziałam mu równie sennie:
- Możemy, choć obawiam się, że wtedy do jutra nie wstanę... - myśl ma na chwilę zawisła w przestrzeni kosmicznej by po chwili powrócić kojącą odpowiedzią:
- To śpijmy dalej ;-) Jutro Cię zwalę z barłoga.
Jak na dobrze wychowane dziewczę przystało, odpisałam więc jeszcze:
- To dobranoc! - ...i z radością zakopałam się z powrotem.

Tak oto upłynął nam zatem pierwszy dzień wiosny, co to chyba jeszcze nie zauważył, że zima podobno się skończyła. W pierwszy wiosenny dzień Leukonoe zatem senną była. Biorąc pod uwagę zapomnianą przeze mnie z dawien dawna prastarą tradycję dnia wagarowicza można chyba uznać jej nieobecność za usprawiedliwioną?

środa, 18 marca 2009

niedobrze panie bobrze

Za oknem wciąż coś, co udaje wiosnę, żarty sobie z porządnych ludzi strojąc. Nie dotarłam dziś na literaturę, i bez sensu to - bo to następne zajęcia Krzysia, na których nie byłam, a one dobre i potrzebne mi są. Kurrrrrczę. Po fali maniakalnego natchnienia nastąpił, jak można się było domyślać, tydzień zdecydowanie kryzysowy. O ekscesie w postaci porannego odwołania fr i ciuciubabce z Towerem nie wspominając :((

Jeśli do piątku nie dotrę do Buw, to moje złożone rewersy szlag trafi. Może chociaż te w starych drukach udałoby się ocalić?

niedziela, 15 marca 2009

po raz piąty: senna niedziela

Dziś sennie. Nie licząc pierwszej niedzieli słabości i spania, to już nasz piąty raz! Dziś była niedziela próby mocy i spania, bo każda zasypiała nad swoim nieszczęściem. Ale obie się z barłogu wywlekłyśmy, to już pierwszy krok do sukcesu.
A. obkleiła cytaty żółtymi kwiatkami i napisała parę zdań, ja przekartkowałam Ogrodzińskiego gryzmoląc mu po marginesach (czy ktoś kiedyś rozliczy mnie z tych wszystkich bibliotecznych książek, po których gryzmolę bez skrupułów? Ołówkiem, ale gryzmolę...).
Nie największe to może osiągnięcie, ale zawsze jakiś krok. A przynajmniej kroczek. No i tydzień miniony też w sumie obfitował w kroczki rozliczne, z których miejmy nadzieję że nie więcej niż połowa była nie na temat. Więc nie jest źle, mogło być gorzej. Czasem w życiu zdarza się - deszczowy dzień. No i na pocieszenie telefon Moniki, która też się do swojej roboty zabrać nie mogła. Zatem solidarne byłyśmy, wszystkie 3.

PS Osiągnięciem niebagatelnym, acz z innej działki, jest za to pozbycie się choinki. Chwała A. i jej bojowemu nastrojowi, sama bym tego przez następny miesiąc jeszcze pewnie wciąż nie zrobiła...

piątek, 13 marca 2009

piątek trzynastego

Docieram wreszcie do BON i rozmawiam o widokach na wsparcie.
BUW w Starych Drukach oglądam 2 zamówione w środę książeczki: żywot pana Wacława i tegoż autora „chrześcianin modny”. W końcu przekartkowawszy 200 stronowego żywota w narzeczu, znajduję dokładne namiary na Rzewuskiego w PSB. Zaczynać od PSB, wniosek dnia dzisiejszego. Potem jeszcze „Emblemata Horatiana” i „Le theatre moral” – piękna książka! Niestety Leukonoe ani tu, ani tu. Za to Pani bibliotekarka kwiczy ze śmiechu na moją pieczątkę na deklaracji. Składam duuuuużo rewersów na poniedziałek i bardzo jestem z siebie zadowolona.

czwartek, 12 marca 2009

na drugi semestr

Dowlekam się do IFK po papier do Buwu od Olszańca. Potem na dyżur Su z planem i walcząc z sobą bardzo z planem owym na Mish. Całe szczęście że ten plan zaniosłam, bo i legitymację podstemplowali, a w Buwie mi się termin kończy. Ciekawe, czy po raz ostatni? Wciąż tylko nie przyniosłam im tego nieszczęsnego papierka dla Rudnickiej, ale może nikt poza nią go nie pragnie.

środa, 11 marca 2009

kto rano wstaje temu buw

Za sprawą wyciszonego telefonu nie zauważam smsa od Roberta odwołującego zajęcia. Tym to sposobem ląduję o 9 w BUWie – obwąchuję Stare Druki, za radą pani szukam Rzewuskiego w Estreicherze, składam 2 rewersy, z czego nawet jeden na temat
Potem jestem na literaturze, i dalej w bibliotece IFK – dokazuję z panem Lechem umawiając się na analizę przekładów Kubiaka i przepisuję carmina polonica w wykonaniu Witczaka. Mało horackowo, ale horackowy już poranek był, więc w zasadzie czuję się usprawiedliwiona.

wtorek, 10 marca 2009

nareszcie BN

BN z Marysią! Dość długo nam zajmuje wytoczenie się z domu, ale w końcu się to udaje. Wyrabiam sobie aktualną kartę. Znajduję i kseruję Adamowskiego. Jemy obiad. Na deser sprawdzam część widm w katalogu. Zamawiam i kseruję tekst Dedeciusa „Horacy, Wieland i my” w czasopismach. Gazeta Magazyn i tu niestety na mikrofilmach... eh, jak ja nie cierpię smerfów, trzeba się będzie przełamać, chyba że Koszykowa mnie uratuje. I ten czas z tekstem (?) / artykułem Sinki - chyba akurat tego rocznika nie ma. Prawo Murphyego działa bez zarzutu.

Zadowolona z siebie i owinięta filcowym kwiatem idę na terapię, potem jadę do Su. Przy papierosie dopada nas Asia! Tym to sposobem dowiaduję się o nowych literkach przed nazwiskiem mojego tutora. Na deser znów wdzięczę się do Jego Wysokości Ax coby poszukał dzieł swych wiekopomnych. Dręczyć Asię o Sienkiewicza, taki wniosek. Potem na chwilę do Buw i na dole zajęcia ojca Palucha. Fajne są.

poniedziałek, 9 marca 2009

do IFK okrężną drogą

Okrężna droga wiedzie przez redakcję Więzi i przystanek autobusowy, na którym dopadam Czarka. Pomysł oczywiście był maniakalnie ad hoc, ale spotkanie miłe! Umawiamy się, że przegadam z nim Leukonoe - to dobry pomysł, może pomoże jakoś uporządkować ten bałagan? I jak się wieczorem smsowo dowiaduję, udaje mi się wprawić go w stan osłupienia - chyba okołoterapeutyczną opowieścią. Ha! Umawiamy się roboczo na spotkanie w redakcji next week.
Potem docieram do IFK i wyjaśniam z panią Basią losy złożonej swego czasu stertki rewersów, co to je pan Lech zignorował. Trochę znajdujemy i oglądam, dużo nie znajdujemy. Oglądam też Filomaty, oczywiście nie wszystko jest, a w tym co jest i tak niewiele jest. Jeden numer wypożyczam, coś tam odkładam, pożyczam do domu Ogrodzińskiego. Do xero już nie zdążam, ale nie jest źle!

sobota, 7 marca 2009

po raz czwarty: solidarnie w narzeczu

Ja dla odmiany duet Horacy + Leuconoe. Przedzieram się przez niemożliwie kwiecisty tekst pana Jean-Yves Maleuvre o Odach, solidaryzując się w czytaniu w narzeczu. Próbuję z niego coś wynotować potem metodą kasowania wodolejstwa, ale sprowadza się to do redukcji tekstu o połowę, czyli wciąż 5 stron. Eh, kiedy nauczę się wybierać... rezygnować... tracić... Potem rozmawiam z Karoliną o pomysłach pana żabojada i trendach w badaniach literackich.
Ania kończy czytać Rousseau i zapowiada groźnie, że za tydzień coś napisze.

Horacy na dziś:

piątek, 6 marca 2009

kara za objadanie ambasady?

W BUWie najpierw maniakalnie szaleję na konferencji żabojadzkiej i bezwstydnie obżeram z cateringowego obiadu ambasadę Francji, w międzyczasie nagabując spotkanych nativów o dylemat, z którym pozostawił mnie w czwartek dociekliwy uczeń (jak Francuzi mówią "wio" i "prrr"? - no jak? bo ja już wiem!). Potem uznaję występ konferencyjny za zakończony i docieram do czytelni. Składam 2 rewersy, przynoszę stertę czasopism i książek z wolnego dostępu. Pilnie przepisuję przekład Koreckiego z "Ogrodu", xeruję nic nie wnoszący artykuł Lama z „Metafory”, oglądam inne (potrzebne mi dla odmiany) artykuły i nie mogę się zdecydować czy je skserować czy nie. Bo mi się majaczy, że w BN tańsze ksero, to może lepiej w BN? Ale czy się opłaca chodzić tam jeszcze raz i wypisywać rewersy żeby oszczędzić parę zeta? No nie opłaca się. Ale nie mam pieniędzy... Uch, w obliczu tego impasu nie do pokonania odkładam więc pracowicie przyniesioną stertę na wózek. Ehhhhh, neuroprzekaźniki, uspokoić się proszę łaskawie, bo ja tu chyba jakąś energię wytracam.

inwentaryzacja

Porządkuję papiery: segregator z materiałami i wczorajsze kserówki rozkładam. Proporcje mało budujące, ale coś na temat też mi się udało odbić.

czwartek, 5 marca 2009

wreszcie biblioteka IFK

Między lekcją z Robertem a 11:15 drukuję na Lipowej co się da przed spotkaniem z WO. Tzn. pracę w wersji obecnej, załączniki, plik z rzeczami do zrobienia i bibliografię jakąś roboczą. Oraz cały wachlarz oświadczeń wszelakich i innej biurokracji okołomgr. Jedyne 20 PLN.
Gdy docieram do IFK okazuje się, że promotor zabalieł. W braku laku ląduję więc w bibliotece: wypisuję i wręczam pani Basi tonę rewersów, a ona obiecuje, że pan Lech na pewno mi pomoże. Pan Lech przychodzi i krzyczy, że nie napisałam analizy, demonstracyjnie ignorując złożone przeze mnie rewersy. Oglądam Meandry (1993, 1994, 1995, 2004, 2005, 2006), zakładam w nich to i owo, a zwłaszcza owo. Dokazujemy z panem Lechem jak sztubaki, czytając na głos abecadło i wdając się w dyskusje o tym, dlaczego moja praca złą mgr jest / będzie, i jakim czynnościom w pierwszej kolejności oddać się powinnam, a którym wręcz przeciwnie. Siedzę tam w sumie do 15:30, potem lecę w popłochu do domu na francuski i wieczorem porządkuję plik kserówek. Na samym wierzchu tekst Wolickiego "choroba psychiczna niewolnika jako wada w świetle handlowym"... uch....do złudzenia przypomina to opis maniakalnych zakupów pani Jamison w "Niespokojnym umyśle".

Czy proporcje potrzebnego do niepotrzebnego wyjdą chociaż pół na pół?
I dlaczego po takich wybrykach zostaje mi potem - niesmak i wstyd?
Trudna ta lekcja pokory. Cholernie trudna. Nie ma to jak być wariatem.

środa, 4 marca 2009

WO - konsultacja pierwsza

Na okoliczność nieoczekiwanego spotkania z promotorem (sic!) uciekam z drugiej połówki tragicznego pieprzenia o Herodocie. Ale niewiele ustalamy niestety. Czyli staje na tym, na czym stało - że koncepcja się urodzi w trakcie pisania. I dr WO wzrusza się niezmiernie zobaczywszy swe nazwisko na sformatowanej przeze mnie stronie tytułowej, oraz deklaruje gotowość wypełnienia formularza w trosce o dalsze promgr poprawianie mi humoru. Nie jest źle, mogło być gorzej.

Wieczorem czytam Horace, Ode 1.11 by Michael Gilleland (konteksty u innych - ważne!).

wtorek, 3 marca 2009

jak się jednak sprawa przedstawia, gdy się rzecz bierze realnie?

Wywinąwszy orła na placu Konstytucji po miłej pogawędce z Jasiem docieram na Koszykową. A. łączy się w bólu siedząc w pracy nad referatem. Znajduję cudne Dwi ody do Parchoma, przepisuję jedną pracowicie do kajeciku, bo bateria zdążyła już paść a zasilacza nosić się nie chciało. I oglądam Ecce Poeta! Morstina. Tę książkę trzeba przeczytać definitywnie, mam nadzieję że jest i że mi ją pożyczą w IFK... Zadowolona z siebie wracam do domku i po nocy odę mailem komu się da maniakalnie rozsyłam.

Czekając na rewers oglądam jeszcze Kwartalnik klasyczny 1930 IV.1-2 i zapisuję sobie, żeby go z IFK pożyczyć do xero. A cóż z niego maniakalnie skserować zapragnęłam? Oto co:
  • Markowski Hieronim. Kilka uwag i życzeń, dotyczących nauki języka łacińskiego w gimnazjach. ss. 1-32 (18xA4)
  • Gostkowski, R. O dokształcaniu nauczycieli(-lek) filologów ss. 47-52 (4xA4)
  • Ganszyniec R. Pisownia imion greckich i rzymskich, ss. 53-64 (6xA4)
  • Bocheński T. O żywość i aktualność lekcyj filologii klasycznej ss. 163
  • Auerbach M. Gramatyka łacinska. Podręcznik do użytku szkół średnich, Złoczów 1929. (Biblijografja, ss, 220-221) – Recenzja Franciszka Smolki (urocza!) 2xA4

Doprawdy, same niezbędne pozycje. A z recenzji Auerbacha nawet przepisałam sobie kawałek:

Nawet najwięksi wielbiciele zasłużonego zresztą podręcznika Samolewicza muszę przyznać, że dziś jest on już przestarzały, że dzisiejszym wymogom i dzisiejszym stosunkom nie może on godnie odpowiedzieć zarówno ze względu na swój poziom naukowy jak i ze względów dydaktycznych. Fakt, że podręcznik ten prawie bez zmian przetrwał lat 40, mówi sam za siebie. Podręcznik Sinki, który pojawił się przed dwoma laty, nie zaspokoił potrzeby nowego podręcznika raz dlatego, że nie jest należycie przemyślany, jest trudny, a w szczegółach zawiera rzeczy nieścisłe, a powtóre dlatego, że napisał go wybitny prawie uczony, ale równocześnie człowiek, który z praktyka szkolną niezmiernie mało i bardzo dawno miał do czynienia. A zatem i dalej musiała szkoła uważać, że sprawa dobrego podręcznika gramatyki łacińskiej dla szkół średnich jest kwestją otwartą.

(…)

Jak się jednak sprawa przedstawia, gdy się rzecz bierze realnie, tzn. czy rzecz jest do przeprowadzenia w wykonaniu praktycznem?

To ostatnie zdanie powinnam chyba uznać za moje życiowe motto.

poniedziałek, 2 marca 2009

Nie wiedzieć po co...

...rozpisuję Leukonoe na sylaby i mory w excelu. Tja. Mania rulez, obawiam się, bo kładę się potem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

niedziela, 1 marca 2009

na dobry początek marca

...kończę wypisywać to, com wczoraj przeczytała i piszę (sic! sic! sik!!!!!) kawałek o Petrycym. Będzie trzeba jakoś nauczyć się odżałowywać te urocze cytaty z dawnych filologów, obawiam się srodze. Najchętniej to bym całą pracę z cytatów posklejała.

sobota, 28 lutego 2009

po raz trzeci: ciągle czytelnia

Ania dalej czyta Rousseau, uzbrojona w różowy flamasterek. Ja porządkuję pliki i bibliografię, czytam parę xerówek i wypisuję z nich co lepsze kawałki. Czyli:
1) Ogrodziński o Petrycym
2) Bruckner o Petrycym
3) J. R. Kaczyński Problemy z Leukonoe
4) J. Zawadzki Horacy o języku i słowach

Dobrze jest! Nieco maniakalnie, ale dobrze.

niedziela, 22 lutego 2009

po raz drugi: w pozycji głównie horyzontalnej

Tym razem w sobotę. Ania czyta Rousseau, ja zdegustowana Leukonoe robię chwilowy skok w bok. Jako że właśnie przestałam rozpaczać nad egzaminem, co to nań nie dotarłam, i postanowiłam doczytać do niego co trzeba i spróbować się umówić z Krzysiem w okolicach Wielkiejnocy. Czytam więc Elowego Kocura, do tematu nr 3 o roli chóru w dramacie. I notatki śliczne robię. Szkoda, że nie kończę, i że brakuje części chyba najistotniejszej, czyli F: Funkcja chóru. Trzeba to skończyć.

niedziela, 15 lutego 2009

po raz pierwszy: rekonesans & próba generalna

A jednak nam się udaje. Ania przynosi kilogramy makulatury, 3 paczki siana dla Szczeżujstwa, obwąchuje i zaznacza teren, instaluje co trzeba. Po drodze pyta mnie:
- Masz alkohol?
- Jakiś mam... ajerkoniak i nalewki...

A tu się okazuje, że to alkohol przez ch miał być. W dodatku 120%. Nie miałam. Ja bez fajerwerków, ale coś tam dziubnęłam. Przerobiłam wordową listę przekładów na tabelkę, nareszcie mogę zmienić marginesy. Odpisałam prof. Ax., co to próbuje się wykpić. I porozdzierałam trochę szaty po cichu, bo jakoś wizji pracy na razie brak. Ania poczytała własną tfurczość, coś wklepała i polazła. Ja zaś mocnym postanowieniem poczytania czegoś do egzaminu z dramatu zasnęłam słodko.

sobota, 7 lutego 2009

falstart

...czyli "niedziela słabości i spania". Z mojej strony osiągnięcie w postaci odgruzowania domu i okolic okołoszczeżujskich. I ciasto upiekłam! Piszę maila do prof. Ax. i dziubdziam sobie plik z przekładami. Z częścią merytoryczną postanawiam (a raczej: Samosię postanawia) solidarnie zaczekać na Anię.

czwartek, 1 stycznia 2009

salvete

Obiecałam sobie, że w prezencie za skończone studia pójdę do Santiago. Nie wiem skąd, nie wiem kiedy, ale wiem, że pójdę. Na piechotę. Sama.

Tak naprawdę droga więc już się zaczęła. Na razie prowadzi przez warszawskie biblioteki i dziekanat MISH. To nie jest mój ulubiony etap, ale staram się dreptać do przodu. Małymi kroczkami.

Niniejszym upubliczniam więc dziennik okrętowy. Wszystkich wspieraczy uprzejmie upraszam o nieustawanie w trzymaniu kciuków i w miarę możliwości manifestację wsparcia. Można do tego celu używać komentarzy. Potrzebuję was.